rozmowa z Łukaszem Filipowiczem, inicjatorem stowarzyszenia
„Made in Zakopane”
Jan Fijałkowski: Zaczęło się od jednego wpisu na Facebooku, następnie pierwsze spotkanie z ogromną frekwencją, a potem Rzeczowe Spotkanie Mieszkańców Zakopanego. Projekt „Made in Zakopane” od początku miał wielu zwolenników jak i przeciwników. Skąd zrodziła się idea założenia takiej inicjatywy społecznej i kto był jej autorem?
Łukasz Filipowicz: Idea całego projektu „Made in Zakopane” zrodziła się z tego, że przez ostatnie parę lat w mieście nic się nie dzieje, miasto nie rozwija się w żadnym kierunku, a raczej obserwujemy regres i koniunkturę taką, jaką jest. To był jeden wpis ma Facebooku: „Ratujmy Zakopane z agonii”. Ludzie byli zmęczeni sytuacją Zakopanego, a do tego tegoroczna zima, której de facto nie był, co każdy jakoś ekonomicznie to odczuł. Wszystko złożyło się na to, że projekt „Ratujmy Zakopane z agonii” rozwinął się do takiego stopnia, że po kilku tygodniach dołączyło się kilka tysięcy osób. Następnie powstała inicjatywa stworzenia „Made in Zakopane”, która rozwija się do tej pory.
Sprawa sytuacji Zakopanego była nagłaśniania na całą Polskę. Czołowe portale informacyjne, a nawet reportaż i wywiad w Dzień Dobry TVN.
Całym projektem zainteresowało się wiele różnych gazet, portali internetowych i również telewizja. Oprócz lokalnych mediów pojawiliśmy się na Onecie, RMF FM, zwieńczeniem tego wszystkiego był reportaż, a następnie wizyta w Dzień Dobry TVN.
Czy przed założeniem „Made in Zakopane” ludzie działali w jakikolwiek sposób na rzecz naszego miasta?
Pewnie, że tak. W każdym mieście znajdują się osoby, które chcą coś robić i działają społecznie. Niestety przeważnie tego nie widać. Sam fakt, że poparliśmy projekt Parku Kulturowego Krupówki jako siedem stowarzyszeń jest znakiem, że trochę osób działa w mniejszy czy większy sposób. Coś się cały czas dzieje. „Made in Zakopane”, kolokwialnie mówiąc, dało kopa temu wszystkiemu.
Na waszych profilach w Internecie pojawiają się wpisy, że duża część osób popierająca wasze działania jest spoza Zakopanego, co jest równoznaczne z tym, że nie wiedzą oni jak na co dzień żyje się w naszym mieście.
Wpisy mogą być różne, lecz dane i statystyki na Facebooku pokazują jasno, że 70-80% to ludzie z Zakopanego i jego bezpośredniego sąsiedztwa.
Dlaczego swoje działania „Made in Zakopane” rozpoczęło od projektu Parku Kulturowego Krupówki i samego zainteresowania Krupówkami?
Wszystko złożyło się w tym samym czasie. My wystartowaliśmy z fanpage’ami, a wtedy pojawił się sam projekt parku, nad którym pracowano już od trzech lat. Jak najbardziej chcieliśmy poprzeć ten pomysł i go nagłośnić, ponieważ uważamy, że jest to milowy krok w rozwoju miasta. Usunięcie kiczu i chińszczyzny z Krupówek jest równoznaczne ze ściągnięciem lepszego klienta.
Na Radzie Miasta Zakopanego 27 marca 2014 roku projekt Parku Kulturowego Krupówki po raz drugi został zdjęty z porządku obrad, przeciwnicy tłumaczyli, że projekt jest niedopracowany i opisany zbyt szczegółowo jak na ustawy tego typu.
Park nie był zbyt szczegółowo opisany. Na przykład, we Wrocławiu czy Krakowie tego typu ustawy mają co najmniej kilkanaście stron A4, a nasza uchwała, którą stworzył Burmistrz miała tylko trzy strony. Raczej powiedziałbym, że nie jest on szczegółowy, a bardziej restrykcyjny. Przeciwnicy zawsze będą, bo nie ukrywajmy, że w grę wchodzą tu pieniądze. Jeżeli ktoś ma reklamę, za którą bierze kilkanaście tysięcy miesięcznie to nie będzie zwracał uwagi czy jest estetyczna, czy też nie. A dla wspólnego dobra trzeba byłoby z czegoś zrezygnować.
27 maja 2014 roku odbyła się kolejna Rada, na której wiceburmistrz Mariusz Koperski, który dotychczas był wielkim zwolennikiem tego projektu, opowiedział się za zdjęciem uchwały z obrad. Dlaczego?
Moim osobistym zdaniem są to zwykle polityczne gierki, ponieważ wielkimi krokami zbliżają się wybory. Każdy teraz chce, żeby to był jego projekt. Wcześniej wyszedł od Przewodniczącego Rady Miasta Jerzego Zacharki, który wcześniej za wszelką cenę chciał go zdjąć z obrad.
Jak widać projekt Parku pojawia się i znika. Czy w oczach „Made in Zakopane” jest szansa, aby ten projekt przeszedł do realizacji?
Powiem szczerze, że po tym co zobaczyliśmy na kilku radach i spotkaniach, sam nie wiem co przejdzie, a co nie i jakie, ludzie rządzący tym miastem, mają intencje. My jesteśmy jak najbardziej za tym, żeby to przeszło, bo, jak już wcześniej wspomniałem, byłby to naprawdę duży krok w dobrą stronę. Każdy myślący człowiek wie, że dzięki rozwojowi miasta w tym kierunku jesteśmy w stanie zwiększyć swoje zyski przyciągając lepszych klientów, lecz niestety nie wszyscy myślą takimi kategoriami.
Czy uchwała Parku miałaby na celu zrobienie czegoś tylko poza usunięciem tego kiczu z Krupówek?
Uważam, że jeżeli wycofalibyśmy ten cały kicz z Krupówek, na pewno poprawiłby się standard, właściciele sukcesywnie będą remontować swoje kamienice. Już zaczęli. Zrobiło się o tym głośno i poszli po rozum do głowy i dbają o swoje nieruchomości. Wieloletnie działania w tym kierunku pozwoliłyby przywrócić świetność Krupówkom i stworzyłyby genialną atmosferę.
Czy jakaś organizacja polityczna pomaga „Made in Zakopane” w działaniach?
Z racji tego, że zbliżają się wybory można powiedzieć, że każda. Chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że my jesteśmy całkowicie apolityczni na chwilę obecną.
Dlaczego na chwilę obecną? Planujecie jakieś zmiany?
Mówię tak, ponieważ, jeżeli nie będzie żadnego odzewu ze strony włodarzy miasta nie jesteśmy w stanie nic zrobić. Zarządcy miasta są głusi na potrzeby mieszkańców. Teraz jest pytanie czy jest nam potrzebna taka Rada Miasta i czy nie najwyższy czas ją zmienić. Wybory idą, więc nic nie jest wykluczone.
30 maja pojawiło się oficjalne oświadczenie Burmistrza w sprawie przejęcia udziału od Krakowa w konkursie o organizację Zimowych Igrzysk Olimpijskich 2022. Co pan sądzi na ten temat?
Oficjalnego oświadczenia nie czytałem, ale wiem, że Burmistrz zadeklarował, że jako Zakopane będziemy ubiegać się o możliwość startu w tym konkursie. Krakow, jak i wiele miast, nie chce brać się za organizację Igrzysk. Czytałem wiele opracowań na ten temat. Jest wiele plusów idących za organizacją Igrzysk tutaj. Trzeba by podejść do tego czysto ekonomicznie. Policzyć, jakie będziemy mieli z tego plusy, a jakie minusy.
A tak na pierwszy rzut oka, to warto w to wchodzić, czy nie?
Patrząc przez opinie publiczności nie warto, ale ja uważam, ze infrastruktura, która mogłaby tutaj powstać byłaby też kluczowa oraz sam marketing naszej miejscowości na całym świecie długoterminowo by nam tutaj pomógł, lecz ekonomicznie nie wiem.
Co pan sądzi na temat projektu rewitalizacji stoku Gubałówki? Czy jest jakaś realna szansa na jego zrealizowanie?
Ja bym bardzo chciał, żeby to sie rozwinęło tak, jak to zostało przedstawione. Plotki są rożne, ale uważam, że warto by było przywrócić Gubałówkę do życia, ponieważ jest to jedno z nielicznych miejsc, gdzie w Zakopanem można jeździć na nartach i nikt w to nie ingeruje.
Czy „Made in Zakopane” ma jakieś inne cele, oprócz Parku Kulturowego? Na przykład remont dworca PKP/PKS, którego projektów też już powstało mnóstwo albo reorganizacja i przebudowa skrzyżowania z Poroninie oraz mostu w Białym Dunajcu, a może sieć WiFi na Krupówkach?
Akurat sieć WiFi na Krupówkach jest już w trakcie realizacji. Są to spore koszta a przy pracach tego typu jest sporo biurokracji, lecz jesteśmy już na etapie pozyskiwania sponsora. Mamy zrobione projekty. Formalnie jesteśmy już dopięci na ostatni guzik. Wi Fi będzie wprowadzane już w najbliższym czasie. Pojawi sie ono również w Parku Miejskim. Co do dworca, mostu oraz skrzyżowania jesteśmy jak najbardziej za. Nie będziemy jednak wspierać pomysłów budowy autostrady do samego Zakopanego, bo to nie tędy droga – żaden kurort alpejski tak nie ma, ale na pewno trzeba tę komunikację usprawnić. Inne projekty też już mamy w głowie i chcemy się nimi zająć. Ostatnio zajęliśmy się projektem „SkiTourowe Zakopane”, tworzymy interaktywną mapę Zakopanego oraz wiele innych prac, które będziemy stopniowo realizować.
Macie w planach więcej spotkań z mieszkańcami Zakopanego?
Spotkania cały czas sie odbywają, lecz nie są takie duże. Spotykamy sie z poszczególnymi grupami. Cały czas ludzie dyskutują też na naszym forum. Możemy powiedzieć, że to jest takie miejsce spotkań. Nie fizyczne, ale wirtualne. Większe spotkania będą organizowane jak już będziemy mieli jakieś konkrety. Mam nadzieję, że na przełomie sierpnia-września będziemy mogli pokazać ludziom co już zrobiliśmy. Organizacja spotkań bez konkretów też nie ma sensu.
Na waszym forum pojawił się wpis pracownika Biura Promocji Zakopanego dotyczący organizacji imprezy na rozpoczęcie lata na Równiach Krupowych. Co z tym?
Jesteśmy jak najbardziej za. Imprezy powinny sie odbywać, lecz może niekoniecznie na Równiach, bo jest to miejsce dosyć kontrowersyjne, ale jest dużo innych obiektów, gdzie można by tego typu imprezy organizować. My jeszcze się tym nie zajęliśmy, ale fajnie by było, gdyby wytworzyła się grupa ludzi, która będzie dążyć do zorganizowania takiej imprezy.
Dlaczego powiedział pan, ze Równie to miejsce kontrowersyjne?
Oprócz tego, ze są zabytkiem, jest to miejsce, które jest cały czas oprotestowywane. Nie trzeba daleko szukać. Ostatnia impreza masowa, odbyła się tam w 2004 roku. Już za chwilę będzie to 11 lat. Nie wiem dlaczego, ale ludzie nie chcą imprez na Równiach i izolują je od jakiejkolwiek aktywności.
Zapewne pan zauważył, że jest również problem z rozreklamowaniem imprez w Zakopanem.
Biuro Promocji Zakopanego działa jak działa. Niestety. Sam ostatnio proponowałem Burmistrzowi taki nasz wewnętrzny newsletter mieszkańców, który miałby informować ludzi o wydarzeniach w mieście. Do tego też nie doszło, widocznie możliwości technologiczne przerastają.
Jest pan również właścicielem baru La Playa, który według przeciwników także nie wpasowuje sie w klimat Zakopanego. Ma pan jakąś odpowiedź dla nich?
Może sie nie wpasowuje, ale pytanie, czy wszyscy musimy robić to samo? Jakbyśmy wszyscy robili to samo, to dalej żylibyśmy w epoce kamienia łupanego. Ja nie mówię, że jest to rewolucyjny pomysł, ale uważam, że jest to jakaś wartość dodana dla naszego miasta. Coś innego. Wiadomo, ludzie przyjeżdżają tutaj zobaczyć góry, kulturę, ale mogą też skorzystać z czegoś innego i nie jest powiedziane, ze na każdym rogu musi być bar z plackami ziemniaczanymi czy karczma z frytkami. Komuś sie spodoba, a innemu nie. Wszystkim na pewno nie dogodzimy. Jesteśmy drugi rok na rynku, prosperujemy, mamy swoich stałych klientów, zdobywamy nowych cały czas. Przeciwnicy zawsze będą, lecz uważam, ze tego typu lokale mają także racje bytu w takim mieście jak Zakopane.
Dziękuję za rozmowę
Rozmawiał Jan Fijałkowski, klasa II gimnazjum POSA