Plener artystyczny w Łukęcinie już za naszymi uczniami. Pokaz efektów pracy podczas nadmorskich zajęć przed nami. Jak zapamiętali wrześniowy pobyt nad Bałtykiem uczniowie? Klasa V:
Na miękkich łóżkach
Tegoroczny plener spędziliśmy w Łukęcinie. To mała miejscowość, w której znajduje się ośrodek „Polana”. Tegorocznym tematem pleneru były „maski”.
W ośrodku były cztery budynki, które miały nazwy różnych drzew. W ośrodku było dobre jedzenie. Wszystkim przeszkadzało jedynie to, że w łazienkach wieczorami była mokra podłoga, ponieważ woda wylewała się spod prysznica.
Codziennie były zajęcia i warsztaty. Najbardziej interesujące były zajęcia z niemieckiego i warsztaty muzyczne.Na niektórych zajęciach chodziliśmy na plażę. W pokojach podobały mi się łóżka. Były miękkie. Podobały mi się także telewizory.
Magdalena Gąsienica Sieczka
Salon kosmetyczny w pokoju
W tym roku na plener pojechaliśmy do Łukęcina, gdzie mieszkaliśmy w różnych budynkach. Ogólnie bardzo mi się podobało. Jedzenie było dobre, lecz denerwowało mnie to, że codziennie było mięso na obiad. Fajnie było też, że plaża była niedaleko. Zajęcia, które najbardziej mi się podobały były z panią Pauliną Zimak, dlatego, że robiliśmy eksperymenty z butelkami, w których były: gleba, piasek, żwir, kamyki. Wlewaliśmy tam zafarbowane na pomarańczowo morze i obserwowaliśmy jak szybko zostanie wchłonięte.
Najbardziej podobały mi się warsztaty z panem Kubą Hubickim, ponieważ ciekawe było komponowanie swoich własnych utworków. Nasza historia z pokoju była taka, że Hania przywiozła lakiery do paznokci i każdy chciał mieć pomalowane paznokcie. Kiedy Hania malowała paznokcie innym dziewczynom, Magda prostowała włosy a ja je suszyłam. I tak w naszym pokoju powstał salon kosmetyczny.
Amelka Harasimowicz
Za mało plastyki
Łukęcin to bardzo ładna miejscowość położona nad samym morzem. Pogoda była cudowna. Ośrodek wypoczynkowy, w którym mieszkaliśmy był dobry. Panowała tam miła atmosfera. Najbardziej podobały mi się warsztaty kompozytorskie z panem Kubą Hubickim, ponieważ pisaliśmy własne utwory. To było super. Podobały mi się również zajęcia z lalkarstwa.
Brakowało mi zajęć z plastyki, które bardzo lubię. Smutne dla mnie było to, że nie mogliśmy się kąpać w morzu, ale to zrozumiałe, bo chodziło o nasze bezpieczeństwo. Czasem trudne było to, że w łazience naszego pokoju cały czas kapała woda i było mokro, ale z dziewczynami radziłyśmy sobie super. Pod koniec pobytu bardzo tęskniłam za rodzicami. To były najtrudniejsze chwile. Mimo tej tęsknoty pojadę z ogromną przyjemnością w przyszłym roku.
Ania Stasińska
Lot z łóżka
Najciekawszymi lekcjami były biologia i literatura. Biologia, ponieważ obliczaliśmy wiek drzew bez ich rozcinania. Literatura, ponieważ pisaliśmy opowiadania pt. Maski. To był tegoroczny temat pleneru. Na zajęciach z panią Jadzią odrysowywaliśmy się nawzajem a później z tego rysowaliśmy maski.
Ośrodek był przytulny, tylko z łazienek, spod prysznica wylewała się woda. W dniu przyjazdu, dziewczyny z klasy V czekały na pokój prawie godzinę, ale się doczekały. Na plażę szło się bardzo krótko. Na początku pleneru, w trzecią noc, Mateusz z kl. V wystraszył mnie tak, że spadłam z łóżka i je trochę przesunęłam.
Wiktoria Buńda
Skrzaciki i Szopeny
Ten plener był najlepszym ze wszystkich plenerów. Były kreatywne i ciekawe zajęcia. Najbardziej podobały mi się zajęcia z polskiego i plastyka. Na polskim przez parę dni ciągle robiliśmy ćwiczenia, lecz potem pisaliśmy wiersze i opowiadania związane z morzem i tematem pleneru czyli „maski”. Były też warsztaty. Najbardziej podobały mi się warsztaty z panem Kubą Hubickim. Komponowaliśmy tam własne kompozycje. Byliśmy podzieleni na dwie grupy. Jedna grupa miała nazwę „Skrzaciki” a druga „Szopeny”. Podobały mi się też warsztaty lalkarskie. Uczyliśmy się grać lalkami z panem Arturem Zeit a z panią Małgorzatą Zeit robiliśmy lalki. Było to bardzo ciekawe a zarazem trudne. Gdy nadchodził wieczór, mniej więcej po kolacji, pani dawała nam telefony i wtedy dzwoniliśmy do rodziców i ja płakałam. To były dla mnie trudne chwile. Potem koleżanki z pokoju pocieszały mnie i było wesoło.
Martyna Łukaszczyk
Gigamrówy
Z lekcji obowiązujących w szkole podobała mi się biologia, natomiast z warsztatów zainteresowały mnie warsztaty z panem Hubickim, na których zadaniem do wykonania było skomponowanie utworu przez dwie grupy. Zadanie nie było łatwe lecz bardzo ciekawe.
Ośrodek nie wzbudzał żadnych wrażeń, przynajmniej na mnie. W połowie pierwszego tygodnia w pokoju pojawiły się „gigamrówy”.
Zosia Ziobrowska
Szpagat na łóżku
W tym roku na plenerze odbywały się wspaniałe zajęcia muzyczne z panem Hubickim. Tworzyliśmy własne utwory i aranżacje. Oprócz tego były też warsztaty lalkarskie, na których tworzyliśmy kukły, marionetki, pacynki, jawajki. Niestety to były tylko modele, ale pod koniec musieliśmy zrobić sobie jeden z tych rodzajów lalek.
Miejscowość była ładna i spokojna. Ośrodek był czysty. Były telewizory i niektórzy mieli balkon. Były też minusy, np. toalety. Z pryszniców wylewała się woda a po naszym pokoju chodziły dwa karalucho – szczypawice.
Teraz coś śmiesznego. Trzeciego dnia mieliśmy spotkanie, na którym była cała szkoła. Kiedy pani nas o tym poinformowała szybko zaczęłyśmy się zbierać. Wszystkie już wyszłyśmy, dziewczyny poleciały na spotkanie a ja niestety podjęłam się, żeby przez dwa tygodnie klucznikiem, więc zamykałam pokój. Nie wiedziałam, że w łazience jest Oliwka. Wołała, żebym ją wypuściła, ale ja już byłam na spotkaniu. Na szczęście obok przechodziła pani Ola Kozłowska i nas o tym poinformowała.
Druga zabawna sytuacja wydarzyła się gdy zrobiłam szpagat. Skakałam po łóżkach razem z Marysią. Nasze łóżka stały obok siebie i miały kółka. Stanęłam jedną nogą na jednym łóżku, drugą na drugim i nagle łóżka zaczęły się rozsuwać. Nie zdążyłam wstać i tym sposobem zrobiłam szpagat.
Basia Kowalska
Cisza i spokój
Na tegorocznym plenerze w małej miejscowości Łukęcin odbywały się różne zajęcia. W tym roku najciekawsze były z biologii. Uczyliśmy się o materiałach naturalnych np. o ziemi, ile przepuszcza a ile wchłania. Zajęcia na plenerach zawsze są fajne, ale biologia była super.
Co roku na plenerach POSA odbywają się dodatkowe warsztaty, inne niż standartowe szkolne przedmioty. W Łukęcinie były to warsztaty lalkarski prowadzone przez pana Artura i Małgorzatę Zeit. Zajęcia miały dwa bloki: na jednych uczyliśmy się jak tworzy się lalki a na drugich jak się nimi gra. Ten drugi blok miał więcej zwolenników. Każda klasa miała do odegrania krótką scenkę z Kubusia Puchatka. Pracownia była czynna do 22.00.
Jak co roku dla klas od V i starszych pan Kuba Hubicki i Maciej Cisło prowadzili warsztaty muzyczne. Zadaniem uczniów było komponowanie własnych utworów lub zaaranżowanie tych istniejących.
W Łukęcinie panowała cisza i spokój. Nasz ośrodek był bardzo fajny choć przerażała nas ilość pająków. Do plaży nie mieliśmy daleko, ale do centrum miasta trzeba było iść około 15 minut. W sklepach zaskoczyły nas wysokie ceny. Bardzo podobała mi się przyroda a szczególnie nasza niestrzeżona plaża i tajemniczy las wokół pensjonatów.
Na naszych plenerach zawsze zdarzają się rzeczy śmieszna przeplatane z chwilą smutku. W tym roku najtrudniejsze były warsztaty lalkarskie, najśmieszniejszy był chrzest drugiej klasy, który zawsze jest najfajniejszy na plenerze. Najsmutniejszą rzeczą z plenerów jest moment, kiedy coś zgubimy lub zostawimy a to zdarza się niestety często.
Oliwka Brylska
Wiersze o nadmorskiej przyrodzie
Najciekawsze z zajęć ogólnych były literatura i biologia. Na literaturze pisaliśmy wiersze o nadmorskiej przyrodzie a na biologii o niej się uczyliśmy. Z warsztatów najbardziej podobały mi się warsztaty lalkarskie. Mogliśmy wtedy zrobić swoje własne lalki klasycznymi technikami.
Ośrodek położony był w bardzo malowniczym miejscu pod lasem. Był zadbany. Mieliśmy pyszne jedzenie.
Najśmieszniejszą a zarazem dziwną historią jest to, że siedziałyśmy z Oliwką do godziny 22 robiąc lalki. Pani Irenka upomniała nas i kazała wracać do pokoju.
Natalia Styrczula
Pięć razy plaża
Miejscowość podobała mi się, ponieważ była spokojna i cicha. Nie podobało mi się, że mieliśmy daleko do mini sklepiku. Najbardziej podobały mi się warsztaty z panem Kubą Hubickim, dlatego, że komponowaliśmy swoje utwory i było bardzo ciekawie.
Obiady były dobre a nawet bardzo dobre. Po przyjeździe bardzo długo czekałyśmy na pokój i dostałyśmy go dopiero po obiedzie a w dodatku miałyśmy bardzo mały telewizor.
Drugi tydzień był straszny, bo w pokoju pojawiły się karalucho-szczypawice.
Z lekcji podobały mi się zajęcia z panią Zimak. Plener był fajny, tylko szkoda, że na plaży byliśmy tylko pięć razy.
Marysia Bochnak